- Jestem Boginią - rzekła kobieta do swego mężczyzny. - Od tej chwili masz mi służyć, wykonywać moje rozkazy, spełniać moje zachcianki. Jestem już Boginią, mam mądrość.
Tak zaczął swój wykład mistrz. Uczniowie spojrzeli po sobie ze zdziwieniem, a mistrz kontynuował.
- Ani to bogini, ani mądrość - rzekł.
- Co więc oznacza bycie kobietą, mądrością, co bycie boginią – pytają zaciekawieni uczniowie.
- Kobieta, to ciepło i otwartość, jest przecież sercem i jak ono ma się stać, rytmem równym tworzyć życie.
- Kobieta - bogini, to serce wszechświata. Już nie małe, bolejące, lecz otwarte całą swą przestrzenią, przyjmujące do siebie wszystko, otulające sobą wszystko, co istnieje,
- a mądrość jej, to rozumienie wszystkiego, co w niej.
Słuchają uczniowie i dokonują analizy, są przecież mężczyznami, chcą zrozumieć.
- Kobieta to życie, gdyż według niej, jak i według rytmu serca tworzy się istnienie. Gdy zamiera serce człowiek umiera, ciało traci swą moc, tak jest i z kobietą, gdy słabnie, gdy zatraca się w niedoli, życie przestaje istnieć.
Nie bardzo rozumieli słowa mistrza, nie znali kobiet, matki tylko swoje. Tak, dały im życie, troszczyły się, lecz przecież teraz oni żyją, choć bez kobiet są.
- Mistrzu, czegoś nie rozumiem – rzekł jeden z nich - i wyjawił tok swych myśli.
- Czy znacie życie wieczne?
- Nie, jesteśmy tutaj, aby je poznać.
- I właśnie o tym mówię. Dopóki nie znajdziecie swej kobiety, nie żyjecie, gdyż jak samotny orzeł wznosicie się nad życiem, lecz nie w życiu jesteście.
Nie rozumieli. A mistrz uśmiechnął się.
Pomyślał o swojej kobiecie, o tej niezwykłej bogini, która nauczyła go miłości, która dała życie prawdziwe. Był kiedyś jak oni, zapaleńcy, poszukiwacze zagadek, pustynne ziarnko piasku popychane przez wiatr, szukał, lecz sam nie wiedział, czego i trwało to, aż spotkał ją. To ona, ogromne serce, czułość, ciepło, łagodność, lecz i mądrość, choć inna niż ta, której szukał, nauczyła go prawdy życia, pokazała znaczenie słów, które kiedyś wypowiadał zupełnie ich nie rozumiejąc, choć wówczas myślał inaczej. To ona uczyła go krok po kroku czułości, łagodności, otulała jego serce. To ona pokazała sens życia, którego taki długi czas szukał swym umysłem.
Każdego ranka budził się i całował jej śpiące jeszcze powieki, dziękując ze wzruszeniem za dar wspólnoty, za nauki, za zrozumienie. Ciepło, które od niej czuł zachwycało go wciąż i wciąż, każdego dnia i chwili każdej. Dziękował Bogu za kobietę – niezwykły i piękny dar.
I właśnie on miał to szczęście, on, nie mógł nadziwić się potędze i mocy miłości, którą kobieta wniosła do jego życia. Czuł ogromną tkliwość, gdy o niej myślał, jego serce biło jej rytmem, czuł to, falowali w jedności, nawet, gdy byli od siebie daleko. Kochał ją, podziwiał, cenił i czcił.
Codziennie wieczorem otulał ją swym ramieniem, jakby chciał chronić przed nocą, gdy śpiąc, nie będzie mógł wielbić jej. Kochał ją za ciszę jej serca. Nie wydawała mu rozkazów, nie nazywała się boginią, była nim, a on nią, jednym duchem, sercem, ciałem. Nigdy nie poznałby tego, gdyby nie ona. Był przecież jak samotne ziarnko piasku, niczyje, poszukujące, wciąż niezaspokojone. To ona pokazała mu pełnię, która przyniosła ciszę jego sercu.
Gdy nauczyła go miłości, przestał poszukiwać, stał się pełnią, mądrością, jakby powrócił do domu po długiej samotnej wędrówce. Jego serce poznało tajemnicę, której tak długo szukał – on mężczyzna.
Jego uczniowie nie znali kobiet, tylko swoje POSZUKUJĄCE WCIĄŻ UMYSŁY. Wiedział, czego im brakuje, nie mógł im tego jednak dać, to mogła zrobić tylko kobieta. Uśmiechnął się. Wiedział jak zareagują za chwilę na jego słowa.
I rzekł:
- Idźcie już, czas, abyście poznali, zrozumienie przychodzi z poznania. Idźcie szukać swych kobiet, tylko one nauczyć was mogą tego, czego szukacie tak zapamiętale.
- My, kobiet? .... mistrzu, wybraliśmy życie samotnicze, chcemy zgłębić życie, prawdę - dało się słyszeć głosy zdziwionych uczniów.
- I nie wracajcie, nim ich nie znajdziecie. Tylko poprzez kobietę mężczyzna może poznać prawdę życia, którą jest miłość. Poszukujący samotnik umrzeć musi, aby narodziło się życie, w którym już nie on, lecz SERCE życiem płynie, w łagodności, wdzięczności, cieple.
I poszli, a on powrócił do swej kobiety, aby razem tworzyć prawdę nowego świata, wibrować wspólnie harmonią ciszy, oddania, współistnienia. I nie szukał już niczego, bo w tej miłości, objawiały się wszelkie prawdy samoistnie. Jego serce wypełnione ogromnym ciepłem powoli stawało się jak i ona, sercem wszechświata, gdyż, wiedział to od niej, wszyscy jesteśmy kobietami, jedyny mężczyzna to ten, który wypełnia nas nieustannie istnieniem. A gdy stał się sercem wszechświata i duchem w pełni się stał i mądrości, gdyż nie poprzez umysłu bajania, a otwarcie serca, człowiek poznać może siebie, tego, który ZSZEDŁ, ABY STAĆ SIĘ.
A gdy pojawiali się nowi uczniowie - mistrz zaczynał swą opowieść od początku.
- Jestem Boginią - rzekła kobieta………….
Po jakimś czasie nie było nikogo w tym kraju, kto byłby samotnym ziarenkiem piasku, a miłość rozkwitała, czyniąc wieczną wiosnę i szczęśliwych, pogodnych ludzi. Stali się wszak pełnią – tym, który zszedł.
E. Elijah wdzięczna